Historia Leona – pies ze schroniska
(Poniższy tekst jest postem zamieszczonym przeze mnie na Facebooku z okazji 2 rocznicy adopcji Leona)
Dziś mijają dokładnie 2 lata, od kiedy Leon mieszka poza schroniskiem. Od kiedy ma dom. Swój, prawdziwy, ciepły dom i kochających ludzi. Przy tej okazji postanowiłam napisać kilka słów na temat mądrej adopcji.
Mądrej… czyli jakiej?
Zacznijmy od tego, że Leon od samego początku nie był bezproblemowym psem. O tym przekonaliśmy dość szybko, bo już pierwszego dnia po przyjeździe ze schroniska do domu, zabierając go na spacer poza osiedlowe ścieżki. Ta biedna, ruda istotka kuliła się na dźwięk ruchu ulicznego. Każdy odgłos powodował paniczny lęk, a przejeżdżające autobusy sprawiały, że chował się za naszymi nogami i bał się zrobić kolejny krok. To było 25 kilogramów psiego nieszczęścia i panicznego strachu z wielkimi oczami i przerażonym spojrzeniem. Taki sam strach i wycofanie wywoływali mężczyźni wyciągający do niego ręce… Każdy kontakt z napotkanym psem kończył się krwawą jatką. Leon traktował nas jako swój najcenniejszy skarb i nie pozwalał nikomu się do nas zbliżać. Kolejnym cennym zasobem było jedzenie, którego też nie można było ruszyć, a jeżeli w zasięgu kilku metrów od jakiegokolwiek pożywienia pojawiał się inny pies, Leon momentalnie rzucał się na niego. Ale to wszystko, to były najmniejsze problemy, jakie sprawiał. Problemem numer jeden okazał się lęk separacyjny. Silny i trudny do opanowania. Szczególnie dla ludzi, którzy spotkali się z tym zjawiskiem po raz pierwszy. Zniszczenia mieszkania były ogromne. Od porysowanej podłogi, ścian, powyrywanych drzwiczek szafek, drzwi wyrwanych z zawiasów, zrzuconego telewizora, przez potłuczone naczynia, pogryzione ubrania i dokumenty. Do tego dochodziły skargi sąsiadów na szczekanie i ujadanie psa. A przecież musieliśmy wychodzić codziennie do pracy. Przecież chcieliśmy mieć normalne życie, móc normalnie wyjść z domu. Nie powiem, że było fajnie i przyjemnie. Nie było. I wcale nie byliśmy przygotowani na taki obrót sprawy. To było okropne pół roku. Było dużo krzyku, dużo łez, dużo kłótni, dużo wzajemnego obwiniania się, ale nigdy, na prawdę nigdy nawet przez chwilę nie pomyśleliśmy o tym, żeby oddać Leona z powrotem do schroniska. Nigdy go nie uderzyliśmy i nigdy nie wyładowywaliśmy na nim swojej frustracji. Szukaliśmy pomocy i próbowaliśmy różnych metod, ale nawet przez moment się nie poddaliśmy. Dziś Leon dalej nie jest psim ideałem, ale jest najsłodszy na świecie. Uwielbia kontakt z człowiekiem i z innymi psami (wybranymi). Uwielbia szkolenie i szybko się uczy. Jest taką psią przytulanką.
A tu pojawia się mój główny przekaz…
Adopcja psa to cholerna odpowiedzialność!! To nie jest tak, jak głoszą chwytające za serca obrazki mówiące, że jak dasz schronienie bezdomnemu psu, to będziecie żyli jak w bajce, a piesek z wdzięczności nigdy nie zrobi ci krzywdy, nigdy nie ugryzie, nigdy nie nasika w domu i nigdy nic nie zniszczy. To właśnie z takiego przekonania bierze się tyle psich nieszczęść i ludzkich rozczarowań. Szczególnie teraz, gdy zwiększyła się świadomość ludzi, gdy tak mocno promuje się adopcje zarówno szczeniaków, jak i starszych psów. Uważam, że równie mocno powinno się uświadamiać ludzi, z czym adopcja się wiąże.
Każdy kto chce adoptować psiaka, musi mieć świadomość tego, że może wcale nie być ławo i szczęśliwie. Że mogą się pojawić różne problemy, z których czasami nie zdajemy sobie sprawy.
Jeżeli nie jesteś gotów na pracę z psem, na szkolenie, na pomaganie mu w uczeniu się życia w domu, rodzinie i społeczeństwie, na wyprowadzaniu go z lęków, jeżeli nie jesteś gotowy na spacery w deszczu, na noce spędzone u weterynarza, na niejednokrotne wycieranie sików, na podawanie leków, na dostosowanie swoich wakacji do psa, na przeprowadzki z psem, na narzekanie sąsiadów, na sierść w jedzeniu, na kłaki na czarnej marynarce, na błotne ślady na dywanie, jeżeli nie jesteś gotowy na choćby jedną z tych rzeczy, to lepiej odpuść.
Co by było gdyby…
Czasami przychodzą mi do głowy myśli, a co jeśli Leoś trafiłby do innego domu? Co jeśli trafiłby do ludzi, którzy nie mieliby tyle cierpliwości, miłości i tyle woli walki? Nawet nie chce o tym myśleć.
Życie dorosłych ludzi różnie się toczy, czasami pojawia się nowy członek rodziny, czasami ludzie się rozstają lub zmieniają miejsce zamieszkania, czasami trzeba podjąć trudne decyzje. To normalne. Tak samo jak normalnym powinno być to, że bez względu na wszystko, zobowiązaliśmy się zaopiekować żywą istotą i bez względu na okoliczności i zmiany życiowe, zapewnić mu ciepłe schronienie, pełną miskę, troskę i zaangażowanie.
Myślę, że najlepszym podumowaniem będą słowa, tak dobrze wszystkim znane i tak oklepane, ale jakże pasujące i prawdziwe:
Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.
Pamiętaj o tym zanim zdecydujesz się zarówno na zakup psa rasowego, jak i adopcję schroniskowego kundla.